O podgrzewaniu w skrócie
Podgrzewanie uli stosowano od przynajmniej 200 lat. Co prawda w ograniczonym zakresie ale jednak...
Tu w telegraficznym skrócie informacje dla tych którzy jeszcze nie mieli do czynienia z podgrzewaniem.
O podgrzewaniu w telegraficznym skrócie
Trochę historii grzania uli
Podgrzewanie pszczół nie jest wymysłem naszych czasów. Już ponad 200 lat temu – gdy pod koniec zimowli stwierdzono, że kłąb jest obok pokarmu a nie pod pokarmem – ratowano pszczoły w ten sposób, że rozgrzaną cegłę lub dachówkę kładziono nad pokarmem aby umożliwić pszczołom skorzystanie z zapasów zimowych.
Gdy na jednym z forów pszczelarskich napisałem o takim sposobie ratowania rodzin pszczelich – ktoś zarzucił mi, że przecież 200 lat temu jeszcze nie znano ramek i uli z ramkami. Ule z czymś co było pierwowzorem ramek były konstruowane już pod koniec XVIII wieku więc zarzut jest błędny. Na naszym terytorium problem z końcem zimowli i złym rozłożeniem pokarmu występował w kłodach leżakach. Więc tradycja ratowania rodzin pszczelich dzięki rozgrzanej cegle czy dachówce ma tradycje dłuższe niż historia uli.
W chwili gdy ludzkość w miarę opanowała posługiwanie się elektrycznością podejmowano wiele prób z podgrzewaniem uli już ponad 100 lat temu - i opinie w większości przypadków nie zachęcały do powszechnego wprowadzania grzania do pasiek. Przyczyn tego stanu rzeczy było kilka:
1. Nie radzono sobie z utrzymywaniem stabilnej temperatury w ulach bo w tamtych czasach technika na to jeszcze nie pozwalała,
2. Nie zdawano sobie sprawy jak ważne jest zapewnienie stałego dostępu pszczół do wody w ulach podgrzewanych,
3. Koszty grzania nie pokrywały zysków.
Podejmowano jeszcze wiele – z nowszymi, doskonalszymi – urządzeniami próby podgrzewania ale we wszystkich tych przypadkach nie zdawano sobie sprawy z konieczności zapewnienia pszczołom dostępu do wody i to w ulach a nie na zewnątrz. Nie uzyskiwano więc oczekiwanych rezultatów. Mówił o tym śp. Jerzy Tombacher na swoich wykładach. Pszczoły wylatywało gdy było zbyt zimno i ginęły. Nie zdawano sobie sprawy, że rój potrzebuje około 3 litrów wody tygodniowo – jeśli w ulu jest czerw. Trzy litry wody to ponad 30 tysięcy lotów pszczół!
Moje stabilizatory temperatury do podgrzewania uli
Ponad 40 lat temu byłem kierownikiem pracowni projektowania i budowy aparatury naukowej w IF PAN. Doskonale znałem bezinwazyjne techniki pomiarowe temperatur i elektronicznej stabilizacji temperatury. Jako dodatkowe zajęcie prowadziłem – w tamtych czasach - osiemdziesięcio-pniową pasiekę.
Połączenie wiedzy z tych dwóch dziedzin – elektroniki i pszczelarstwa – zaowocowało skonstruowaniem prostych a dobrze działających stabilizatorów temperatury dla uli.
Wiedziałem, że pszczoły gdy jest czas czerwienia matek utrzymują a przynajmniej starają się utrzymać temperaturę około 34 stopni Celsjusza w obrębie czerwiu /ula/.
Wiosną, gdy rodziny są mniej liczne trudniej im ogrzać ul, a to ogranicza czerwienie matek. Dodatkowo wiosenne wahania temperatur powodują często problemy z dogrzaniem ula a to grozi problemami z wychowem czy nawet przeziębieniem czerwiu.
Wymyśliłem więc wspomaganie rodzin pszczelich poprzez dodatkowe sterowane elektronicznie podgrzewanie uli.
Wychodziłem z następujących założeń:
• w pasiece rodziny pszczele są mniej więcej tej samej siły,
• a więc pomiar temperatury dla stabilizacji może się odbywać w jednym ulu i wszystkie ule będą dostawały podgrzewanie wg ula "wzorcowego",
• ewentualny nadmiar czy niedomiar grzania pszczoły są w stanie same doregulować,
• uznałem, że moc grzałek na poziomie około 15-17 W jest wystarczająca a planowałem w tamtym czasie włączać podgrzewanie dopiero po oblocie pszczół,
• grzałki umieściłem na płytkach z blachy aluminiowej o powierzchni mniej więcej arkusza A5, uzyskałem w ten sposób rodzaj radiatora rozprowadzającego równomiernie ciepło,
• płytki grzejne umieściłem na podłodze uli - wkładałem je przez wylotek, przewody wystawały więc na zewnątrz, umożliwiało to łatwe wyjmowanie grzałek i ich kontrolę,
• napięcie doprowadzane do grzałek musi być bezpieczne i wybrałem 24 V prądu zmiennego,
• automatyczna regulacja grzania - płynna - pierwsze próby były ze skokowym grzaniem - patrz artykuł w Pszczelarstwie z nr 8 z 1985 roku - była sterowana z zapewnieniem separacji galwanicznej od sieci po stronie zasilania transformatora który był zasilany napięciem sieciowym,
• pomiar temperatury był oparty na czujniku termistorowym umieszczonym na płytce grzejnej i ustawiony był na wyłączanie grzania przy około 34-36 st. C
Przygotowałem zestaw na około 20 uli i wykonałem kilkadziesiąt podobnych zestawów dla innych pszczelarzy.
Efekty?
Przyspieszenie rozwoju wiosennego i przedłużenie pracy pszczół na jesieni.
Kiedy to było?
Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku czyli ponad 40 lat temu.
Jakie były dalsze losy tego pomysłu?
A takie jak wielu pomysłów w Polsce. Nawet dziś w dyskusjach na temat grzania jest bardzo dużo głosów negujących zarówno potrzebę jak i pozytywne skutki grzania ale o tym będzie za chwilę.
Nie podlegające dyskusji zyski z podgrzewania uli
1. zero spadłych podczas zimowli rodzin co przy 15-20% spadkach zimowych w Polsce już jest sukcesem – przyjmując wartość rodziny pszczelej wczesną wiosną na nie mniej jak 700 zł to policzmy jak się to ma w skali kraju – w Polsce jest około 1,8 mln rodzin pszczelich – przyjmijmy, że zima spowodowała najmniejsze straty w historii czyli padło tylko 10% rodzin pszczelich czyli 180 tys. rodzin po 700 zł każda. Daje to wartość strat na poziomie 226 mln złotych. Czy warto więc zainteresować się np. na poziomie Ministerstwa tą metodą?
2. Zero zgłaszanych przypadków syndromu porzuconych przez pszczoły uli – tu już nie pokuszę się o wyliczenia zysków bo nie wiem ile rodzin jest przez to zjawisko traconych,
3. Minimalny osyp zimowy na poziomie pół szklanki pszczół gdy w rodzinach niepodgrzewanych spadłe pszczoły wygarnia się szufelką,
4. Nie trzeba łączyć słabych rodzin – o ile wiem nie ma statystki o ile zmniejszają się pasieki na skutek konieczności łączenia rodzin,
5. Uzyskuje się miód towarowy z wierzb i klonów – w moim przypadku jest to od ¼ do 1/3 ogólnej puli pozyskiwanego miodu,
6. Zwykle pasieki z ulami podgrzewanym uzyskują nawet dwa razy więcej miodu niż w tej samej okolicy uzyskuje się z uli nie podgrzewanych - w moim przypadku jest zysk dodatkowy z ula na poziomie 1-1,1 tys zł,
7. Możliwość bardzo wczesnego i bardzo późnego stosowania w ulach środków przeciw warrozie – przykład z Apiwarolem – miałem przypadki gdy można było odymiać już pod koniec lutego i jeszcze w pierwszych dniach grudnia – w oby przypadkach jest minimalna ilość czerwiu w ulach a więc zabiegi są zdecydowanie skuteczniejsze niż w gospodarce klasycznej czyli bez podgrzewania,
8. Pszczoły z uli podgrzewanych wylatują o około pół godziny wcześniej i latają też o około pół godziny dłużej niż pszczoły z uli nie podgrzewanych,
9. Rodziny pszczele są zdecydowanie mniej agresywne,
10. Nie występują rabunki.
Czy to wszystkie zyski?
Nie liczyłem nakładu pracy który jest w pasiekach tradycyjnych konieczny dla wyrównywania strat.
To jest lista dziesięciu zysków a jakie są koszty?
Koszty podgrzewania
1. Miesięczny koszt grzania jednego ula – wyliczenie przy cenie za 1 kWh na poziomie 0,8 zł – mieści się w przedziale 8-10 zł. Czyli gdy włączymy grzanie np. 1 marca i grzejemy do końca września to wyjdzie nie więcej jak 70 zł. Policzmy nawet, że po zmianie cen prądu wyjdzie 100 czy nawet 150 zł to jest to równowartość dwóch, trzech słoików miodu gdy minimalny wzrost wydajności w podgrzewanych to jest 10 dodatkowych słoików czyli minimalny zysk to 7x50 zł= 350 zł na czysto z ula. W moim przypadku – jak już wcześniej wspomniałem ten zysk netto dochodzi do >1.1 tys. zł.
2. Koszty grzałki to kwota od 70 /jeśli sami oprawiamy kable/ do 140 zł na ul jeśli kupujemy kable gotowe,
3. Konieczne jest zamontowanie po jednym termometrze w każdym ulu i kosztują one od 6 do 14 zł – wymagają wymiany baterii co około 2 lata,
4. Konieczne jest zapewnienie pyłku wczesną wiosną i tu nie podaję kosztów bo w każdym roku będą one inne,
5. Konieczne jest zapewnienie nie mniej jak 30 ramek dla każdego ula i odpowiednią liczbę korpusów,
6. Konieczne jest znacznie większe skarmianie na zimę nawet do 35 kg pokarmu na ul i jest to dodatkowy wydatek około 50-70 zł na ul,
7. To co jest dobre dla pszczół jest jeszcze lepsze niestety dla warrozy dlatego bardzo groźne jest opóźnianie się z zabiegami lub pomijanie ich – zyskiem jest natomiast to co wspomniałem wcześniej, można bezpiecznie wykonywać zabiegi zarówno miesiąc wcześniej jak i miesiąc później w ulach podgrzewanych w stosunku do niepodgrzewanych,
8. Konieczność cotygodniowej kontroli poziomu wody w podkarmiaczkach.
Argumenty przeciwników podgrzewania
Na początku tego opracowania umieściłem dziesięć punktów które przemawiają za podgrzewaniem – życie pokazało, że przeciwnicy grzania są znacznie bardziej aktywni i twórczy w wymyślaniu „dlaczego nie grzać” niż ja „dlaczego grzać” i tu zebrałem około dwudziestu zgłaszanych zastrzeżeń, sugestii, przekłamań, wątpliwości czy zwykłej niewiedzy.
Zgłaszane zastrzeżenia
1. „Nie wolno interweniować – pszczoły same sobie poradzą – radziły sobie przez miliony lat i teraz bez człowieka sobie poradzą. „
Otóż w tym problem, że sobie nie poradzą a na dodatek to my – a więc i przeciwnicy grzania mają w tym udział. Czy my rzeczywiście nie powinniśmy interweniować i czy ci co zgłaszają te zastrzeżenia sami już od dawna nie interweniują? A policzmy:
1. odymianie w celu zmniejszenia skutecznej agresywności pszczół – metoda stosowana od przynajmniej około 10 tysięcy lat – zachowały się rysunki naskalne pokazujące podbieranie miodu z wykorzystywaniem dymu, lin i drabin, koszyków,
2. dzianie barci, osadzanie i wabienie pszczół w przygotowanych do podbierania miodu dziuplach – na terenie Polski bartnictwo znane jest od co najmniej 800 a nawet ponad tysiąca lat,
3. przeniesienie rodzin pszczelich z barci do kłód przy domach – barć to żywe drzewo z dziuplą i pszczołami – kłoda to ścięty pień drzewa o długości do około 2-2,5 m, gospodarka pszczołami w barci i kłodach była podobna, pojawiły się kłody leżące a nie stojące,
4. zamiana kłód na skrzynki lub kuszki /kószki/ czyli pojawiły się pierwotne ule,
5. wprowadzanie wyjmowalnych ramek i podawanie ich z powrotem do uli po odwirowaniu miodu, woszczyna była więc używana wielokrotnie, umożliwił to wynalazek miodarki odśrodkowej,
6. zapobieganie rójkom czyli działania w celu likwidacji najbardziej podstawowego sposobu podziału rodzin pszczelich,
7. hodowla matek i podmiana matek bez możliwości decydowania przez pszczoły,
8. transport pszczół na pożytki,
9. podkarmianie cukrem lub inwertem na zimę,
10. ograniczanie matek w czerwieniu - kraty odgrodowe oraz oziębianie gniazda przed zimą a także zalewania gniazda podawanym pokarmem,
11. zrywanie mateczników oraz ich podmiana z innych uli,
12. podawanie węzy a nawet wymuszanie budowania komórek o innym niż naturalny rozmiarze,
13. leczenie pszczół czyli wykluczenie selekcji naturalnej,
14. podgrzewanie pszczół - metody od włożenia do ula podgrzanej cegły aby wczesną wiosną zmusić je do przejścia w inną część ula tam gdzie jest pokarm - po tak krytykowane a bardzo skuteczne i przynoszące efekty podgrzewanie elektryczne,
15. tresura pszczół - loty na wybrane pożytki a także poszukiwanie materiałów wybuchowych oraz narkotyków,
16. ochrona wybranych miejsc i obiektów przez pszczoły,
17. podawanie wody bezpośrednio do uli,
18. pozbawianie pszczół kitu - skrobanie ramek i beleczek,
19. pobieranie od pszczół jadu i wykorzystywanie lecznicze użądleń,
20. wykorzystywanie do apiterapii powietrza z uli,
21. zabieranie mleczka pszczelego a nawet zmuszanie do jego produkcji ponad potrzeby ula,
22. narzucenie egzystencji wielu rodzin pszczelich obok siebie – czyli wielu-ulowe pasieki gdy w przyrodzie pszczoły starały się aby nie mieć w pobliżu innych rodzin pszczelich,
23. zmuszenie rodzin pszczelich do życia na poziomie około 0,5 m nad ziemią gdy one w naturze wybierały miejsca do zasiedlenia na wysokości >2 m,
24. regulacja ilości plastrów w ulu oraz narzucenie gdzie ma być miodnia,
25. przetrzebienie lasów naturalnego siedliska dla pszczół w naszym klimacie – oraz gruntowna zmiana rodzajów pożytków pszczelich,
26. oszukiwanie pszczół podczas rójki które ma na celu udawanie burzy – bicie w kotły, garnki itp.,
27. oszukiwanie pszczół podczas transportu – polewanie wodą powałki i dennicy w celu wywołania wrażenia, że to deszcz,
28. uniemożliwianie pszczołom odpędzania intruza – a dokładnie to pszczelarza przez żądlenie ponieważ stosowane są kombinezony, rękawice, kapelusze,
29. rozprzestrzenienie warrozy poza jej teren wielowiekowego zasięgu,
30.wprowadzenie nadzoru elektronicznego czyli mierzenie temperatury, wilgotności, wagi, akustyki,
31. czyszczenie ula po zimowli ze spadniętych pszczół,
32. przestawianie ramek, zmiana objętości ula,
33. ochrona przed szerszeniami, osami, dzięciołami.
34. narzucanie ustawienia ramek względem wylotka.
Jak widać lista ludzkich ingerencji jest pokaźna – co ciekawe podgrzewanie pszczół jest znane i stosowane od przynajmniej 200 lat. Adwersarze podgrzewania pszczół przyzwyczaili się do ingerencji w rodziny pszczele tak bardzo, że nawet nie dostrzegają tego, że oni ingerują o wiele bardziej na co dzień nie zdając sobie z tego sprawy. Zwykle w każdej pasiece przynajmniej dziesięć punktów z wymienionych prawie trzydziestu ingerencji jest w gospodarce pasiecznej występuje.
Jest też inna nasza ingerencja w świat pszczół - zmiany w zasiewach i nasadzeniach drzew i tu bywa różnie. W moim przypadku - pasieki nad rzeką Wilgą - na przestrzeni ostatnich 40 lat baza pożytków zmniejszyła się z około 80 pni do około 10. Znikły koniczyny, gryki, wycięto część akacji, znikły chwasty w zbożach, gorczyca jest rzadkością a rzepak jest siany co kilka lat w zasięgu lotu pszczół...
2. „Pszczoły będą wylatywać w niepogodę i będą ginąć” – tak będzie się działo gdy im nie podamy do uli wody lub gdy z jakiś powodów nie będą mogły z podanej do ula wody korzystać. Wymóg podawania wody bezpośrednio do uli jest obligatoryjny gdy stosujemy podgrzewanie – bez tego będą tylko straty a bez zapewnienia pyłku rozwój nie będzie zadowalający pomimo podgrzewania.
3. „Rodziny podgrzewane będą się roić o miesiąc wcześniej niż nie podgrzewane.” Jest to częściowa prawda dlatego bardzo ważnym zaleceniem dla pasiek gdzie są podgrzewane ule aby nie dopuścić do powstawania tzw. bród pszczół na wylotkach. Jeśli tylko zaobserwujemy tworzenie się brody trzeba natychmiast reagować i podać rodzinie od 3 nawet do 10 ramek i może to być nawet węza a nie tylko susz. Po prostu – broda to pszczoły które nie mają zajęcia – więc im trzeba zapewnić zajęcie jeśli nie chcemy ich zbierać z drzewa.
4. „Po co podgrzewać jak ja uzyskuje bez podgrzewania około 40 słoików miodu z ula”. Są takie okolice gdzie można tyle uzyskiwać ale ten sam pszczelarz gdyby podgrzewał uzyskiwał by 50-60 kg miodu więcej . Warto grzać czy nie? Na jednym ze szkoleń, na którym było około 30 słuchaczy, tylko jeden z pszczelarzy podał, że pobiera około 40 słoików miodu z ula gdy pozostali byli na poziomie 10-16 słoików,
5. „Pszczoły wylęgnięte po 15 września nie przeżywają do wiosny”. Tak rzeczywiście może być w ulach niepodgrzewanych natomiast w ulach podgrzewanych o przeżywalności jesiennych pszczół decyduje dopływ świeżego pyłku do uli a nie kalendarz! Na jakiej podstawie twierdzę, że można zapomnieć o dacie 15 września? Ponieważ przez wiele sezonów dopasowując przerwanie czerwienia do pogody a nie kalendarza wyprowadzałem – podgrzewając jesienią – dwa a nawet trzy pokolenia pszczół po tej dacie. A to czy one przeżywały do wiosny czy nie łatwo było sprawdzić po zimowym osypie – pół szklanki pszczół a nie setki czy tysiące.
6. „Apiwarolem nie wolno odymiać jak temperatura na zewnątrz jest poniżej plus 10 st. C.” Rzeczywiście takie zalecenie znajduje się w ulotce do Apiwarolu ale producent nie bierze pod uwagę dwóch istotnych czynników – po pierwsze – w podgrzewanych ulach, nawet późną jesienią, pszczoły nie zawiązują kłębu i jeśli termometr w ulu wskazuje powyżej 27 st. to znaczy, że jeszcze nie zawiązały [lub już rozwiązały kłąb wiosną] kłębu a jak termometr wskazuje około 34 st. C to rodzina jest w pełni czerwienia i nawet przy ujemnych temperaturach zewnętrznych można odymiać. Po prostu producent zakłada, że przy temperaturach w dzień poniżej plus 10 st. C pszczoły zawiązują kłąb i wtedy odymiania nie jest skuteczne.
7. „Trutnie jak się podgrzewa ule tracą nasienie a przynajmniej są mniej płodne". Rzeczywiście przy temperaturach powyżej 38-40 st. C wg badań trutnie stają się mnie płodne ale przecież podgrzewając ule nie doprowadzamy do takich temperatur.
8. „Włączyłem grzanie ale po kilku godzinach wyłączyłem bo temperatura wzrosła do około 40 st. C.” Jeśli został zastosowany polecany przeze mnie system grzania taka sytuacja jest niemożliwa. Czy pszczelarz się pomylił, coś źle zrobił? Tu są możliwe trzy sytuacje – a piszę to na podstawie zgłaszanych sytuacji:
a. Przypadek 1 – pszczelarz miał zamontowane w ulach mierniki i temperatury i wilgotności w jednej obudowie. Gdy wyjeżdżał w delegację poprosił żonę aby sprawdzała wskazania. Żona pomyliła przy odczycie wskaźniki i wskazanie 76 odczytała jako temperaturę a nie jako wilgotność.
b. Przypadek 2 – termometr rzeczywiście wskazywał 42-44 st. C ale to pszczoły uznały sondę termometru za intruza i próbowały ją „ugotować”. Łatwo to było sprawdzić – podciągając kabel sondy o około 5 cm wyżej i zwykle pszczoły uznają wtedy że zniszczyły intruza i termometr zaczyna wskazywać przepisowe 34,5 st. C. Czy zawsze tak reagują? Nie – miałem przypadek gdy musiałem kilka razy przenosić sondę aby jej w końcu „darowały życie”.
c. Przypadek 3 – termometr wskazywał około 50 st. C – ponieważ sonda była źle umieszczona i dotykała do powierzchni grzałki.
9. „Warto podgrzewać tylko słabe rodziny – silnym to nie pomaga.” Wg mnie tak piszą ci co zastosowali zbyt słabe grzałki – najczęściej własnego pomysłu. Co to znaczy słabe grzałki? 5-10 W to są słabe grzałki – tak naprawdę dopiero od mocy ponad 15 W ma wg mnie sens grzanie aby były widoczne skutki. Na bazie kilku lat doświadczeń proponuję aby do uli wielkopolskich i warszawskich zwykłych stosować grzałki o mocy dysponowanej w niskich temperaturach w przedziale od 40 do 60 W przyjmując zimowlę dla uli wielkopolskich na około 8-13 ramkach i tyleż samo dla warszawskich zwykłych. W przypadku uli warszawskich poszerzanych i dadantów zalecam przedział mocy od 60 nawet do 80 W. Górna granica mocy dysponowanych zalecana jest dla terenów górzystych i chłodniejszych niż to jest np. w Centralnej Polsce.
10. „U nas w Kole to jeden pszczelarz grzał i stracił pasiekę” – kilkakrotnie spotkałem się z takimi opiniami lecz ani razu rozmówca nie był w stanie podać jakichkolwiek konkretów w tym najważniejszego – jaka technika została wykorzystana w opisywanych przykładach ani jak się nazywał ten „jeden pszczelarz z jego Koła”.
11. „Nie warto podgrzewać bo koszty nie pokrywają zysków” – tylko jeden pszczelarz z kilkunastu którzy tak twierdzili rzeczywiście podgrzewał i podawane przez niego zużycie energii było prawie trzy razy większe niż w moim przypadku. Okazało się, że prowadził pasiekę w ulach jedno-ściennych które mają fatalną izolację termiczną czyli najpierw zmiana uli na „ciepłe” a dopiero wtedy decyzja grzać czy nie. Ci którzy prowadzą pasieki na styrodurach podają podobne do moich wartości zużycia energii. Wyliczenie z tego roku – średni pobór na 7 uli to 140 W. 30 dni x 24 godziny = 720 h. 720Hx140W=100.800 Wh czyli 100,8 kWh. Na dziś 1kWh to ok. 0,8 zł więc koszt grzania 7 uli to ok 80 zł czyli koszt podgrzewania jednego ula przez miesiąc – chłodny miesiąc – to 11,5 zł.
12. „Nie ważne są zyski z pasieki – pogoń za pieniędzmi to zła rzecz” – jest to kuriozalna opinia i nie przytaczałbym jej tutaj gdyby nie to, że jest dość powszechnie głoszona.
13. „Nie wolno stukać w zimę w ule bo rój się osypie” – to jest bardzo powszechna opinia i ci którzy bezkrytycznie się jej podporządkowują sami wykluczają bardzo skuteczną metodę osłuchiwania uli i wyłapywania tych które wymagają natychmiastowej interwencji. Rodziny głodne, wychłodzone odzywają się po stuknięciu w ul w tak charakterystyczny sposób, że nie można się pomylić w ocenie. Różne reakcje rodzin pszczelich opisałem w piątym numerze Pszczelarstwa z 1985 roku. Poniżej rysunek z tamtego artykułu.
Rysunek rodzajów odzewów rodzin pszczelich na stukanie w ul w zależności od stany rodziny.
14. „Pszczoły są wrażliwe na pole elektromagnetyczne a więc nie wolno stosować grzałek” – jak już wspomniałem, przewody ułożone blisko siebie mają znikomo małe pole elektromagnetyczne wokół siebie bo z zasad fizyki wynika, że jeżeli przez dwa równoległe przewody płynie prąd to ich pola się znoszą. Natomiast pod sieciami energetycznymi o wysokim napięciu przebywanie jakichkolwiek żywych organizmów nie jest wskazane ale nie ma to nic wspólnego z podgrzewaniem uli.
15. „Podgrzewanie powoduje zgnilca i grzybicę” – nie jest znany ani jeden przypadek aby podgrzewanie powodowało jakiekolwiek choroby, natomiast – co już tu pisałem – powoduje zniknięcie objawów nosemy.
16. „Nie wolno montować do podgrzewania grzałek samoregulujących się bez ich podłączenia do termostatu” –prawidłowo dobrane grzałki wg moich zaleceń nie wymagają termostatu a nawet zdecydowanie nie zalecam stosowania dodatkowej regulacji bo tylko zepsuje efekt podgrzewania. To tak jak by do sedesu wkładać nocnik.
17. „Podgrzewanie to problem plątaniny kabli” – Do każdego ula od strony wylotka podchodzi jeden kabel. Nie przeszkadza to w przeglądach ani w poruszaniu się po pasiece bo i tak strefa przed wylotkiem nie jest przez pszczelarza używana.
18. „Kupiłem kabel samoregulujący i on przestaje grzać jak temperatura jest powyżej zera” [patrz punkt 16] – są rzeczywiście w sprzedaży kable samoregulujące przeznaczone do ochrony połączeń hydraulicznych które fabrycznie są wyposażone w wyłącznik jeśli temperatury są dodatnie ale bliskie zera. Dlatego na stronie http://pszczoly.siudalski.pl podałem kilku sprawdzonych producentów wraz z podanymi typami kabli i zaleceniami jakiej mają być ich długości i tylko takie jak podałem – a jest do wyboru w zależności od rodzaju ula i rejony gdzie jest pasieka kilka typów które należy stosować.
19. „Nie opłaci się podgrzewać bo bardzo rośnie zużycie pokarmu” - gdy są w kłębie to w podgrzewanych zużycie pokarmu maleje o około 1/3 i potwierdza to większość pszczelarzy którzy grzeją . Grzejemy po to aby przyspieszyć rozwój rodzin więc gdy matki ruszają - zgodnie z naszymi oczekiwaniami z czerwieniem to musi być pokarm zużywany - przykładowo - 60 dni wcześniej ruszają i dziennie zużywają tylko 0,3 kg - wychodzi 18 kg ale mamy rodziny na 35 ramkach a nie zdechlaki.
20. „Po co nam dużo pszczół” - a tu mnie ten który to powiedział zaskoczył - znaczy nie wie, że dwa razy więcej pszczół to cztery razy więcej miodu.
21. „Ja wyłączam grzanie jak się zaczyna pożytek” – błąd, przecież podczas trwania pożytków w Polsce temperatura powietrza w dzień to około 20 st. C czyli w dzień pszczoły muszą podgrzewać o 14 st C a w nocy o około 20 st C,
Okazuje się, że przeciwnicy grzania są liczni i bardzo aktywni – żeby chociaż jeden z nich spróbował podgrzewać wg sprawdzonych zasad. Wielu natomiast nadal eksperymentuje nie korzystając z już dostępnej na dziś wiedzy wiedzy.
Każdy kto podłączył chociaż jeden ul do grzałek samoregulujących się wie jakie to przynosi widoczne zyski.
W literaturze pszczelarskiej nigdzie nie znalazłem ile rodzina pszczela zużywa w sezonie pokarmu na ogrzewanie uli. Wg moich szacunków jest to od 30 do 50 kg pokarmu.
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.